czwartek, 24 lutego 2011

Lobota na poczcie

Poszłam na pocztę opłacić rachunki. Julek (4lata) oczywiście ze mną. Nudził sie chwilę przy stole (ileż można w końcu przeglądać ulotki) i podszedł do drugiego okienka, gdzie siedziała nowa, burkliwa pracownica. Julkowi zza blatu wystawały tylko oczy.
Nie byłby sobą, gdyby nie zagaił rozmowy.
-Plose pani, plose pani!
Kobieta nic.
-Plose pani, a jak się pani placuje?
-A, nie za dobrze. - odezwała się w końcu.
-O, to się pani namęcy... - śmiech zza okienka -Kiepska ta lobota, co nie?!
-Kiepska i mało płatna.-teraz już obie panie z okienka  miały problem z zachowaniem powagi.

niedziela, 13 lutego 2011


Co tam u ciebie, stonogo?

Julek dostał od dziadków pluszową stonogę. Świetnie. Przestał sie bawić w Harrego Pottera. Tyle, że zaczęły się rozmowy ze stonogą, dla której jak się łatwo domyśleć dubbing... załatwiam ja. Wygląda to tak, że Julek zagaduje do stonogi, a ja muszę odpowiadać w jej imieniu siląc się za każdym razem na orginalność.

Tego dnia miałam prawdziwe urwanie głowy. W domu jakby przeleciała trąba powietrzna, nic słodkiego w lodówce, a szwagry zapowiadają się, że będą za godzinkę. Musiałam posprzątać, upiec placek. Trudno sobie palcem trafić..., a co dopiero prowadzić konwersację w imieniu pluszowego stawonoga. Powiedziałam więc Julkowi, że teraz nie mogę, ale pobawię się z nim później. Nie przyjął tego do wiadomości i z pięć razy z rzędu zagadywał mnie coraz to gośniej: "Co tam u ciebie stonogo?" A gdy nie odpowiadałam, to się rozpłakał.  Wtedy mu zaczęłam od nowa tłumaczyć, że teraz wyjątkowo nie mam dla niego czasu i musi poczekać, aż z wszystkim zdążę i będę mogła znowu mówić za stonogę. Chwilę milczał. A potem wypalił: "Co tam u ciebie, mamusiu?"

środa, 9 lutego 2011

Porządkowe tęsknoty

Julek (4 lata) na różne sposoby usiłuje uniknąć robienia rzeczy, których nie lubi. Po powrocie z dworu przebrałam go w lżejsze ubranie - był listopad. Kazałam mu poskładać spodnie, co spotkało się z jego stanowczą odmową:
"Kto ściągał, ten składa"
Na tak postawiona sprawę mogłam odpowiedzieć tylko:
"No, dobra, wcale nie musisz tego składać, ja to zrobię z przyjemnością za ciebie, zwłaszcza, że za składanie czeka nagroda..."
Julek zajął się zaraz składaniem mówiąc:
"No, dobra, poskładam, bo mi się już tak stęskniło za składaniem..."

MAKABRRRA

Wybierałam się z dziećmi na dwór (Julek 4 lata, Adaś 5 miesięcy), babcia przyszła mi pomóc, bo szło raczej opornie (niemowlęta przypominają czasem  ośmiornice, aż dziw bierze, że mają tylko po 4 kończyny, kiedy próbuje się je wsadzić w kombinezon, sprawa wydaje się z góry przegrana). Zatem przyszła babcia i przy ubieraniu zajmowała Julka rozmową:
"Z ilu osób składa się wasza rodzina?"
"Cztery: mamusia, ja, Adaś, no i tatuś."
"A ile jest dzieci u was w rodzinie?"
"Dwa. "
"No, a kto jest najmłodszy?"
"Adaś."
"A potem?"
"Ja."
"A potem?"
"Mamusia."
"A kto jest najstarszy?"
"Tatuś."
"A skąd ty to wiesz?"
"No, bo tatuś jest największy."
"No, ale patrz, Julciu, jak to jest - ja jestem starsza od dziadziusia, a to on jest ode mnie większy."
"No bo ty się już kurczysz, żebyś się do trumny zmieściła."

Muszę tu nadmienić gwoli wyjaśnienia i usprawiedliwienia mojego piewrworodnego, że teściowa sama jest sobie winna, bo przy lada okazji, rozwodziiła się nad tym , co to się nie stanie, jak jej zabraknie i w dosyć obrazowy sposób przedstawiała Julkowi informacje na temat śmierci - zwłaszcza, że mieliśmy niedawno pogrzeby w rodzinie.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Poprawność wypowiedzi

Wpadli do nas znajomi z synem o 1,5 roku starszym od Julka. Julek jeszcze nie wymawiał wtedy "cz", ani "r" (miał 4 lata). Julek jak zwykle w tamtym czasie chciał się bawić w Harrego Pottera. Zaproponował więc koledze: "Bawimy się w Halego Potela, dobze? Będziemy calować". Na to Damian, przedszkolak pęłną gębą, poprawił go bez zająknięcia: "Nie mówi się calować, tylko carować!"

Skurczone powietrze

Piekłam kurczaka na obiad, Julek był u dziadków, jak wrócił zastał roznoszący się po całym mieszkaniu przyjemny zapach. Podsumował go w następujący sposób: "Ale skurczone powietrze"...

Chleb jednorazowy

Julek (4 lata) miał iść z babcią do sklepu. Dałam mu małą torbę na zakupy, którą mu niedawno uszyłam i 1,20 zł na żelki. Ale, że moje dziecko ma serce na dłoni, spytało, co ma mi kupić. Odparłam, że może być chleb razowy. No i poszli. Pieniądze zgubił jeszcze na podwórku (później się odnalazły między cegłami przy żywopłocie). Ale z zakupami coś mu się pomyliło. Jak go babcia zapytała w sklepie, co miał kupić, to odpowiedział, że... chleb jednorazowy.

Zaklęty braciszek

Julek miał prawie 4 lata, kiedy czytaliśmy pierwszy raz Harrego Pottera. Miałam potem przekichane, bo bardzo się z nim utożsamiał i ciągle się chciał "w niego bawić". Zwykle zaczynał: "Pobawimy się w Harrego Pottera, dobrze?" - przeciągał przy tym charakterystycznie ostatnią sylabę -"Ty będziesz Hermiona, ja Harry Potter, a Adaś będzie Ron, bo go Voldemort zaczarował (Adaś miał wtedy 4 m-ce), że jest taki malutki. Ale heca, no nie?!" A że nie wypowiadał jeszcze "R" te jego wywody brzmiały szczególnie rozbrajająco...

Zycenia dla babci

2 i pół letni Julek (od początku wygadany, że ho-ho!) takie życzenia podyktował mi, żebym napisała je dla babci z okazji jej święta: "Zycę Ci, zebyś nie jadła niezdlowych zecy i to wsysko, bo babcia jes jus gzecna psecies. Zycę jesce zdlowia poctą: zebyś była zdlowa.

Zjedzone dziecko

  Kiedy spodziewaliśmy sie z mężem kolejnego dziecka, stwierdziłam, że trzeba naszego pierworodnego (wtenczas około 3-letniego) poinformować o tym przełomowym zdarzeniu. Moment po kąpieli, kiedy był rozleniwiony i lekko śpiący, wydawał się po temu odpowiedni. Posadziłam go więc na pralce i w trakcie ubierania piżamy zagaiłam rozmowę: "Wiesz, Julku, niedługo będziesz miał siostrzyczkę, albo braciszka. Będziesz miał się z kim bawić... Co prawda na razie dziecko jest jeszcze malutkie, mam je tu w brzuchu..." - położyłam sobie rękę w okolicy pępka. Julek zmartwiał. A potem wypalił z wyrzutem: "Zjadłaś go?!!!"