Wysłałam Julka (4,5 roku) na górę do dziadków, żeby im zaniósł sałatkę w salaterce. Upomniałam go, żeby szedł ostrożnie, żeby mu nie wypadła z rąk. Nie minęła chwila, a on wraca z niewyraźną miną mającą się lada chwila zmienić w podkówkę i mówi:
-Spadłem ze schodów i się udezyłem!"
Oczywiście było mi go żal, ale też miałam przed oczami wizję sałatki rozpryśniętej na schodach i ścianach. Nie mówiąc już o skorupach ze salaterki. Więc pytam:
-A kiedy to się stało, jak wchodziłeś na górę, czy schodziłeś w dół?"
Odpowiedział mi rzeczowo:
-"No, po plostu, jak spadałem!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz